Miód z miasta?

Miód z miasta?

Miód z miasta?

Na pewno znasz smak miodu. Kojarzy się ze świątecznymi wypiekami, zimową herbatą, brzęczeniem ula na łące. Ale nie tylko na łące ;).

Produkcja miodu (trudno określić ją inaczej, bo to w sumie bardziej „podbieranie” niż „uprawa” czy „hodowla”) zawsze kojarzyła się z wsią, rozległymi sadami i ogrodami. Brzęczenie pszczół w koronach lip przekonuje nawet największych niedowiarków, że jest lato. Ale czy ta lipa musi koniecznie rosnąć z dala od miasta?

Nie, nie musi. Pokazuje to coraz prężniej rozwijające się pszczelarstwo… miejskie. Od 2014 stanęło w Polsce ponad 400 uli w miastach (!). Jeszcze kilka lat temu nikt by nie pomyślał o czymś takim. Szlaki dla miejskich pasiek nad Wisłą przetarł warszawski hotelu Regent. Od 2012 roku na jego dachu stoją ule (początkowo dwa, teraz – znacznie więcej). Zbierany z nich miód trafia do hotelowej kuchni i gości. Rocznie, jak chwali się dyrektor, udaje się zebrać nawet kilkaset litrów.

 

Wieści z zachodu

Hotelarzy zainspirował Berlin, Paryż i Nowy Jork. To tam powstały pierwsze miejskie pasieki. I odniosły niespodziewany sukces – nie tylko dlatego, że były czymś nowym.

Rozwojowi pszczelarstwa pomogła zmiana prawa. Na przykład w Nowym Jorku do 2010 nie można było hodować pszczół (podobnie jak w Polsce do 2014 roku). W Paryżu ule znajdziecie na dachach Opery, katedry Notre Dame czy wzdłuż Pól Elizejskich. W Warszawie stoją chociażby na dachu Pałacu Kultury i Nauki. Chętnych, ani chęci do wykorzystania miejskich kwiatów i drzew nie zabrakło.

W końcu szkoda by było zmarnować dobry pomysł. Zwłaszcza, że warunki życia pszczół w mieście są… zaskakująco dobre! Jeśli myślisz, że dzisiejsza „wieś spokojna i radosna” jest najlepszym miejscem dla tych owadów to… jesteś w błędzie.

Miasto – wbrew pozorom – służy tym owadom. Ale zaraz – spaliny, smog, hałas szkodzą ludziom. Wszyscy o tym wiemy. Czy tak samo szkodzą owadom? I jak to wpływa na sam miód?

Jak pokazują badania – jest lepiej, niż można się spodziewać. Przede wszystkim w miastach jest więcej roślin i drzew, z których pyłek mogą zbierać pszczoły. W przeciwieństwie do terenów wiejskich nie ma w nich upraw monokulturowych (jednej odmiany pylących roślin), a do tego nie brakuje ani rabatek, ani drzew. Dzięki tej różnorodności pszczoły mają co jeść przez cały sezon.

Jednak co z zanieczyszczeniami? Nikogo nie trzeba przekonywać, że w dużych miastach powietrze do najczystszych nie należy.

 

Naturalny bezpiecznik?

Brzmi to brutalnie, ale pszczoła nie przyniesie do ula nic trującego. Wcześniej sama zginie. Jest to naturalna ochrona roju, a przy okazji – człowieka. Jak się okazuje, miód zebrany w pasiekach miejskich nie dość, że nie odstaje jakością od tego z terenów wiejskich, to dodatkowo nie zawiera pestycydów. Pokazują to kolejne badania – zlecane przez samych pszczelarzy czy przez konsumentów. Niektórzy producenci miodów (na przykład warszawskie Pszczelarium) chętnie udostępniają wyniki badań swoich produktów.

Jednak to nie jedyna ciekawostka związana z miejskimi ulami. Badania nad rojami z miast pokazały, że ich przeżywalność jest wyższa (60%) niż na terenach wiejskich (40-50%). Pszczołom w miastach żyje się bezpieczniej – dzięki brakowi pestycydów i większej ilości zróżnicowanego pokarmu. Na pewno nie przeszkadza im wyższa temperatura w „miejskich wyspach ciepła”.

 

Pszczoły – OK. Ale co z ludźmi?

Więc wiadomo, że miód z miast jest zdrowy, a produkującym go pszczołom żyje się w miastach lepiej. Ale co na to sąsiedzi? Oczywiście – jeśli chcielibyście zamontować na dachu bloku ul, to wypadałoby podpytać ich, czy nie mają nic przeciwko. Bo choć pszczoły są nieszkodliwe dopóki nikt niepowołany nie zbliża się do ula, to niektórzy wciąż mogą się ich bać. Warto przypomnieć, że są one spokojne dopóki ktoś ich nie sprowokuje (w przeciwieństwie do agresywnych os). A z sąsiadami warto żyć w zgodzie.

 

Poza miodem (nawet kilkadziesiąt litrów z jednego ula rocznie) pszczoły odwdzięczają się swoją pracą. Nie zapominajmy, że wiele rabatek swój wygląd zawdzięcza właśnie nim. A jeśli nie możecie lub nie chcecie rozpoczynać przygody z pszczelarstwem miejskim, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby kupić miód miejski – może właśnie w Waszym mieście jest pasieka, o której nie wiecie? Poszukajcie, warto!

Komentarze